Zaznaczam, że zabieram się za ten
tekst mimo, że nie mam wykształcenia teologicznego. Ale - w
dzisiejszych czasach, gdy profesorowie teologii potrafią pleść
herezje - to chyba nie grzech. Tym niemniej, jeśli coś będzie
niefachowe lub błędne - proszę o wybaczenie.
O czym ma być ta enuncjacja? Ano, to
pokłosie paru rozmów, niedawno odbytych... z tzw. wierzącymi i
praktykującymi katolikami, którzy notabene krzywo patrzą na moje
"trydenckie wyskoki".
Tradycyjnie okazało się, że dla mnie
"liczy się tylko rytuał", "papież się nie podoba"
etc.
Co się liczy dla posoborowia? "Grób
Pański ładny! Ładne kazanie powiedział! Dowcip na koniec Mszy!"
No i, że krótko... A ja to przepadam na całe godziny, żeby pomruczeć po łacinie (kogo to w dzisiejszych czasach interesuje?!) etc. etc.